Obejrzałem sobie na youtube kawałek warsztatu prowadzonego przez znaną psycholog edukacyjną, neurometodyka, eksperta ds. analityki edukacyjnej (diagnozy strategii uczenia się dzieci i dorosłych) MAŁGORZTĘ TARASZKIEWICZ.
Niestety na filmie nie zmieścił się cały warsztat. Film kończy się jak najlepszy serial kryminalny w najciekawszym momencie, gdy już mamy dowiedzieć się kto zabił.
Osią szkolenia jest próba opisania strategii rozwiazywania konfliktów na osi nauczyciele-rodzice. Zaproponowany model wymagał zebrania wzajemnych roszczeń nauczycieli i rodziców. Czego oczekują nauczyciele od rodziców? Czego rodzice od nauczycieli? Pani Małgorzata podała zebrane od zainteresowanych stron oczekiwania:
Nauczyciele:
– żeby rodzice pomagali swoim dzieciom odrabiać lekcje,
– żeby poszli ze swoim problemowym dzieckiem do specjalistów,
– żeby się wzięli za swoje dziecko,
– żeby pilnowali, aby dziecko się uczyło,
– żeby przestali być roszczeniowi,
Rodzice:
– żebym nie był zmuszany do ciągłego uczenia się ze swoim dzieckiem – ja już do szkoły chodziłem,
– mogę wspierać naukę dziecka, ale nie chce mi się siedzieć nad zadaniami,
– czy ja jestem supernauczycielem i mam umieć uczyć wszystkie przedmioty?
– nie mamy czasu na życie rodzinne,
– nie umiem pomagać,
– nauczycielom za to płacą to ich praca,
– wychowywałem dziecko przez tyle lat, a teraz mam słuchać reprymend?
Film kończy cię pytaniem do kursantów: Jaka potrzeba stoi za żądaniami nauczycieli? Jaka za żądaniami rodziców?
Nie uzyskujemy odpowiedzi na to pytanie w filmie.
Dla mnie i rodzice i nauczyciele potrzebują i walczą o poczucie własnej wartości. Nauczyciel chciałby mieć efekty jako nauczyciel, a rodzic efekty jako rodzic. Nauczyciel chciałby mieć poczucie, ze jest dobrym nauczycielem, a rodzic, ze jest dobrym rodzicem.
Moim zdaniem – tego uczę nauczycieli szkolnictwa specjalnego – jeżeli będą oni potrafili rodzicom dać radosne poczucie, że mogą być dla swoich dzieci dobrymi rodzicami, to i rodzice docenią ich jako dobrych nauczycieli. Często tłumaczę nauczycielom, że spotkanie z rodzicem nie polega na tym, żeby to oni na tym spotkaniu błyszczeli, ale, żeby błyszczeli rodzice. To nie jest tak, że nauczyciel jest na scenie, a rodzice są publicznością, która ma go oklaskiwać. Jest dokładnie odwrotnie – to rodzice są na scenie, a nauczyciel jest publicznością, która musi umieć dostrzec rzeczywiste dobre rzeczy jakie robią oni dla swoich dzieci.
Spotkanie z rodzicem powinno się kończyć przypięciem rodzicowi orderu za bycie dobrym rodzicem. 🙂
Im mniej zaradny jest rodzic, tym więcej orderów powinien dostawać od nauczyciela swojego dziecka. Oczywiście nie za darmo. 🙂
Ale to dość długa historia. Jak ktoś chce przedyskutować, to jestem do usług.