Nie tak łatwo odróżnić dobrą pedagogikę od złej. Nawet nie o to mi chodzi, że są różnie można definiować dobrą lub złą pedagogikę w zależności od tradycji i szkoły z jakiej się ona wywodzi. Przeciętny człowiek (a i może nawet wielu nauczycieli czy dyrektorów placówek specjalnych) nie odróżnia świetnie realizowanej pedagogiki Montesorii czy terapii behawioralnej, od słabej pedagogiki Montesorii czy słabo realizowanej terapii behawioralnej.
W zasadzie, bardzo mało (w ogóle?) mówi się o tym, czym charakteryzuje się dobra pedagogika. Jak wiadomo są różne metody i jedni uważają tak, a inni inaczej, a i tak 99% pracy przeciętnego nauczyciela pewnie słabo dałoby się przypisać jakiejś szkole myślenia i działania. No po prostu uczy jak umie. To w ogóle fascynujący temat – dobra i zła pedagogika. Ale, ja nie o tym chciałem napisać. To byłoby zbyt szerokie. Chciałbym jedynie zauważyć, że jedną z cech złej pedagogiki jest praca na pokaz. W takim ujęciu specjaliści sądzą, że pracują dobrze, jeśli rodzice i otoczenie społeczne uznają, że pracują dobrze. Wiele wysiłku można włożyć w reklamowanie swojej pracy, wizerunek stawiając na pierwszym miejscu. W zasadzie, jeśli nikt się nie czepia, to jest OK.
Dyrektor patrzy np. na to czy jest czysto, a pomoce są ładnie poukładane na półkach, a dzieci uśmiechnięte. Nieuśmiechnięte trzeba gdzieś schować. O i wystarczy! Kadra szybko łapie ideę – może być beznadziejnie, byle nikt tego nie dostrzegł. Na FB wszystko ma błyszczeć. Na stronie placówki można wymienić mnóstwo metod jakimi się pracuje, no i w papierach wszystko ma ładnie wyglądać – jak chcą władze oświatowe. Chyba się ze mną zgodzicie, że nie jest to droga do osiągnięcia dobrej jakości pracy z uczniem. (A gdzie jest zła? Wszyscy się zaklinają, że u nich jest świetna!). Dla mnie testem na niską jakość pracy są braki reakcji dyrektorów, na inne czynniki jak tylko te, które uderzają po oczach. Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale najważniejsze w pedagogice jest coś nie tak oczywiste, co nie jest łatwo dostrzec. Choć oczywiście to coś zawarte jest w wiedzy jaką powinniśmy mieć na temat uczenia i nauczania. Ja, żeby to zobaczyć i ponazywać, potrzebuję np. przeanalizować film z pracy nauczyciela. Tam, w każdej sekundzie jego pracy schowana jest jakość. Tam świadomość i wiedza nauczyciela tego określa jakość. Udawanie, że jest się dobrym nauczycielem (dobrą placówką) często lepiej się sprzedaje, niż bycie dobrym naprawdę. Sprzedaje się świetnie to, co trafia w stereotypowe wyobrażenia laików, a dobra pedagogika najczęściej jest sprzeczna z wyobrażeniami większości na jej temat. Do wypracowania dobrego wizerunku dochodzi się szybciej i łatwiej, niż do dobrej jakości pracy. Każdy specjalista musi odpowiedzieć na pytanie czy pozytywnie go kręci i uruchamia sama praca z dziećmi, czy też to jak ta praca jest odbierana. Jak nikt nie patrzy, to specjalista się śmiertelnie nudzi. Ale jak może zaprezentować się rodzicom, gościom, koleżeństwu, dyrekcji, to cały kwitnie. Czy cały urok tego co się robię polega na tym, że inni docenią moje kompetencje?
Można dość łatwo wykorzystać osoby z niepełnosprawnościami do reklamy własnych kompetencji, nawet wówczas gdy tych kompetencji w ogóle się nie posiada. No i chyba wielu to robi…jak myślicie?
Praca na pokaz
21 września 2017