Ostatnio koleżanka zadała mi to pytanie: „Czy podział na dyrektywność i niedyrektywność jest potrzebny?”
Dyrektywność przejawia się przede wszystkim w wydawaniu poleceń, ocenianiu (w tym w chwaleniu), odpytywaniu. W trakcie zajęć niedyrektywnych nauczyciel nie wydaje poleceń, nie ocenia i nie odpytuje. Oczywiście taki opis nie obrazuje dobrze ani pracy dyrektywnej, ani niedyrektywne, a jest jedynie prostą ilustracją różnic. Inny jest sposób postępowania z uczniem podczas zajęć prowadzonych dyrektywnie a inny niedyrektywne.
Bardzo to przypomina podział jaki stosują behawioryści. Wyróżniają oni dwie podstawowe metody nauczania: metodę indywidualnych prób (czyli jakąś formą procedury, która w bardzo dużym uproszczeniu wygląda tak: polecenie, podpowiedzi, wzmocnienia) i metodę nauczania sytuacyjnego, które musi rozpoczynać się od inicjatywy dziecka (nauczyciel nie może zadać ani pytania, ani wydąć polecenia) i absolutnie nie może kończyć się wzmocnieniem.
Dla mnie ten podział ma głęboki sens i to w kilku wymiarach.
Po pierwsze inne są cele pracy niedyrektywne i dyrektywnej.
W sposób dyrektywny nie możemy nauczyć ani np. posiadania przez ucznia własnego zdania, ani wyzwolić jego aktywności własnej po za zajęciami, ani nauczyć go bycia z ludźmi (umiejętności społecznych).
Podam jeden przykład szczegółowy:
Nie nauczymy dziecka w sposób dyrektywny umiejętności: „Potrafi wybrać jaką zabawką chce się bawić (co chce jeść, jakiej muzyki słuchać itd.) i protestuje, kiedy daje mu się inną”.
Dyrektywnie możemy nauczyć jedynie „ Odpowiada na pytanie jaką zabawką chce się bawić”. Te dwa cele są jednak radykalnie różne. To, że uczeń posłusznie odpowiada na pytanie nauczyciela, nie oznacza jeszcze, że rzeczywiście na czymś mu zależy. W terapii niedyrektywne chodziłoby o to, aby uczeń wiedział co chce, co lubi a co nie, na czym mu zależy a na czym nie. Tego nie nauczymy nikogo pracując w sposób dyrektywny.
Bardzo ważnym efektem ogólnym niedyrektywnego postępowania z uczniem, będzie wykształcenie w nim poczucia własnej wartości. Poczucie własnej wartości przydaje się nam, kiedy coś w życiu nam nie wychodzi, a my nadal zachowujemy pozytywny własny wizerunek. Jak go nie mamy, zaburzmy się w swoim zachowaniu – nasi uczniowie też! Opanowanie wielu umiejętności w trakcie zajęć prowadzonych dyrektywnie nie daje nikomu poczucia własnej wartości, a raczej poczucie własnej sprawności i sprawczości – „Jestem w czymś dobry!”, ale nie chroni go przed psychiczną dezorganizacją w przypadku niepowodzeń. Bardzo wielu wybitnych ludzi, o wspaniałych osiągnięciach potrafi popaść w ciężką depresję, gdy im coś nie wyjdzie. Osiągnięcia i pochwały od innych nie dają nikomu poczucia własnej wartości. Często zresztą niewłaściwie prowadzone zajęcia dyrektywne (jeśli nie przynoszą uczniowi gratyfikacji) wywołują u niego syndrom wyuczonej bezradności – „ Jakbym się nie starał, nigdy nie będę wystarczająco dobry”.
Postępowanie dyrektywne może wyposażyć dziecko w wiele potrzebnych umiejętności, ale bez zajęć niedyrektywnych uzależnia od aprobaty innych ludzi. Zbyt dyrektywnie traktowane dziecko, może przez całe życie zamartwiać się tym co myślą o mnie inni, zamiast tym co samemu chcę w życiu robić dla siebie.
Podział na dyrektywność i niedyrektywność pozwala też dość często znaleźć receptę na zachowanie trudne dziecka – część dzieci zaburza się bo ma za mało doświadczeń w relacji różnorzędnej z nauczycielem (za mało niedyrektywności), a część dlatego, że nauczyciel nie potrafi skutecznie dziecka zdominować, co także w toku socjalizacji jest potrzebne dziecku ( za mało dyrektywności).
Słowa dyrektywność i niedyrektywność – przydają się także w opisie relacji jaka zachodzi pomiędzy nauczycielem (rodzicem) a dzieckiem i efektów jaskie ta relacja wywołuje. Np. nadopiekuńczość (zbyt wiele niedyrektywności) prowadzi do prób dziecka tyranizowania dorosłego a np. postawa nadmiernie wymagająca do braku aktywności własnej dziecka.
Zapewne można by opisać pedagogikę bez użycia słów dyrektywność/niedyrektywność, ale póki co, taki podział metodyki wydaje mi się użyteczny do zrozumienia tego co robimy dzieciom.