Dzisiaj miałem spotkanie z grupą rodziców dzieci z autyzmem. Jedna z mam wspomniała mi, że jej dziecko ma awersję do komunikowania się za pomocą metody PECS. Komunikuje się celowo, ale w sposób naturalny, tak jak potrafi. Dziecko przez pewien czas chodziło do specjalistów od metody PECS i przez pewien czas komunikowało się za pomocą tej metody. Teraz zdecydowanie odmawia tego sposobu komunikowania się.
To bardzo bolesne i zawstydzające nas specjalistów objawy. Dla mnie jest to dziwne i niepojęte, że coś co powinno sprawiać dziecku największą frajdę jest odrzucane. Cóż jest bardziej przydatne w życiu jak możliwość komunikowania się? Specjaliści, którzy pracowali z tym dzieckiem wprowadzając komunikację alternatywną, zrobili coś czego nie wolno robić – ćwiczyli z dzieckiem rozmawianie zamiast z nim rozmawiać na prawdę. Robili tak dlatego, gdyż chcieli szybko mieć efekty. Ćwiczenie rozmawiania jest dziecku po nic. Ono potrzebuje komunikowania się nie w ramach ćwiczeń, ale w swoim realnym życiu. Tylko wtedy – mając sukcesy komunikacyjne – pozytywnie się nakręca na komunikację. Metoda PECS ma wyraźnie wbudowane bezpieczniki, których niestety nie przestrzegano. Rozmowy jakie prowadzili tą metodą specjaliści w tym wypadku, były pseudo-rozmowami, gdyż toczyły się z inicjatywy dorosłego. Wprowadzając jakikolwiek system komunikacji, trzeba się opierać wyłącznie na inicjatywach dziecka. Wtedy rozmowy będą dotyczyły nie tego o czym chce porozmawiać specjalista, ale tego o czym chce porozmawiać dziecko. Jak to wyjdzie – dzieci chętnie będą korzystać z kanału komunikacji, który im zaoponujemy.
Dziecko nie lubi AAC
19 listopada 2018