Agresja ucznia, to wyzwanie dla nauczyciela.
Agresja to wojna! Ktoś jest agresorem, ktoś musi się bronić. Tym kimś, kto musi się bronić, jest nauczyciel. Nie ma wyjścia, uczeń rzucił rękawicę!
Najpierw chciałbym podzielić się moim spostrzeżeniem, że zaskakująco często słowem „agresja” określane są zachowania dzieci w ogóle z agresją nie mające nic wspólnego. Czasem nawet będące naturalnym zachowaniem uczniów. Na przykład chłopaki, powiedzmy czwartej klasie szkoły podstawowej, którzy na przerwie okładają się teczkami – zachowują się normalnie na swój wiek.
Podobnie małe dziecko, które jest bardzo zaangażowane, powiedzmy w lepienie bałwanka z plasteliny – zaczyna się wściekać, jeśli nauczyciel przerywie mu tą aktywność i każe robić coś innego. Nikt z nas nie lubi, jeśli przedwcześnie przerwie mu się aktywność, w którą bardzo angażuje. Wiele wymagań dorosłych, może być niemożliwych do zrealizowania przez dzieci, ze względu na ich możliwości i wywoływać bunt (sytuacja bardziej korzystna dla dziecka) lub wycofanie się (sytuacja mniej korzystna dla dziecka). Na przykład ile dzieci zmuszanych jest niepotrzebnie do siedzenia nieruchomo w ławkach lub w okręgu?
Patologizowanie zachowań normalnych, to niestety dość częsta sytuacja. Przykładów można by podawać bardzo wiele. Być może dlatego, że wielu nauczycieli (i rodziców) podświadomie dąży do takiego efektu wychowawczego, w którym dziecko spełnia ich wszelkie oczekiwania. Jeżeli nie spełnia, to znaczy, że coś z dzieckiem jest nie w porządku. Generalnym zaś oczekiwaniem jest to, żeby dziecko nie sprawiało problemów tzn. było całkowicie posłuszne. Czasem (dość rzadko) taki efekt można uzyskać, ale oznacza to zatrzymanie się dziecka w rozwoju.
Inne przykłady zachowań nie mających nic wspólnego z agresją: dziecko z bardzo dużym ubytkiem widzenia, biegając po sali potrąca inne dzieci; uczeń niemówiący ze znaczną niepełnosprawnością intelektualną uderza nauczyciela pięścią w ramie, jak chce aby nauczyciel poświęcił mu uwagę, dziecko z niedowrażliwością czucia, gryzie się w rękę, itp.
Ale czasem mamy do czynienia z agresją np. demolowaniem pomieszczeń, biciem innych dzieci lub biciem nauczyciela. Definicji, czym jest agresja jest wiele. Różne mogą być jej formy. Nie chciałbym rozwijać tego wątku, gdyż nie wydaje mi się ciekawy.
Dość często, jako agresywne (bezczelne, zuchwałe), określa się dzieci wychowywane w domach, w których rodzice prezentowali postawę nadopiekuńczą. W takich domach, to dziecko rządzi, a rodzice są służącymi. Dziecko ma wszystko co chce. Rodzice starają się spełnić wszystkie jego zachcianki. Efektem nadopiekuńczości jest dziecko-tyran. Te niezwykle uciążliwe zachowania dziecka, są jego rozpaczliwym woleniem o granice. Niech w końcu, ktoś tupnie nogą i powie – „Nie wolno!”. Generalnie, takich terroryzujących dzieci nadopiekuńczych rodziców, nie spostrzegam jako agresywnych. Dziecko się brutalnie stawia, ale nikogo nie chce skrzywdzić. Czasem jednak, takie nieznośne dziecko, z którym nikt nie potrafi sobie poradzić, wtórnie staje się ofiarą jakieś przemocy ze strony dorosłych wynikającej z ich bezsilności i wówczas rzeczywiście staje się groźne dla innych.
Innym problemem mogą być zbuntowane dzieci, wobec których rodzice, lub nauczyciele mieli zbyt duże oczekiwania. Taki bunt także może być podglebiem agresji, jeśli dorośli używać zaczną bardzo przemocowych form kontroli.
Generalnie, agresja nie jest związana ani z niepełnosprawnością intelektualną, ani z autyzmem. Dość często – niestety – tak myślą specjaliści! Pytani z czego wynika takie agresywne zachowanie ucznia odpowiadają, że z jego upośledzenia bądź autyzmu. Agresja związana jest – według mnie – z agresją. Dziecko agresywne, jest ofiarą jakiejś formy przemocy. Nie znam innych przypadków, choć nie wykluczam, że są jakieś formy agresji związane z np. chorobami psychicznymi.
Jak radzić sobie z agresją ucznia?
Po pierwsze – nie udawać, że nie ma agresji. Co to znaczy praktycznie? Nie uda się agresji opanować po prostu życzliwością wobec dziecka. Udawanie, że pada deszcz jak dziecko na nas pluje, nie wydaje mi się dobrym pomysłem. Z agresorem trzeba się zmierzyć. Na agresję trzeba zareagować.
To co na pewno nie zadziała jako reakcja to:
1. Kary ( w tym wyrażanie dezaprobaty)
2. Umoralniające rozmowy.
3. Zwiększenie kontroli nad uczniem (pilnowanie go na okrągło).
Dużo by pisać dlaczego powyższe pomysły nie działają. Pewnie także dlatego, że dla agresora są symbolami jego zwycięstwa nad nauczycielem (rodzicem). Nauczyciel sięgający po kary, wytrącony z równowagi, prowadzący umoralniające dyskusje, drżący, że coś się stanie i nie spuszczający dziecka z oka – okazuje swoją słabość i bezradność. Agresorowi o to właśnie chodzi. Dziecko we własnych oczach jest wielkie, a nauczyciela spostrzega jako małego.
Warto pamiętać, że kary (prawidłowo dobrane) z definicji nie uczą prawidłowego zachowania, a jedynie, zatrzymują (na chwilę zresztą) zachowanie nieaprobowane.
Nie jestem przeciwnikiem stosowania kar, ale tylko wówczas, gdy kara nie jest jedynym sposobem postępowania. Dziecko, które bije inne dzieci, może być np. wyprowadzone z sali (kara – time out), ale trzeba pamiętać, że to sprawy nie załatwi. Osobiście wolę proste słowo „kara” od słowa „konsekwencja”. Czy na dziecko spadnie konsekwencja czy kara – działa to dokładnie tak samo – czyli słabo. Uprzedzanie dziecka o konsekwencji jakie je spotka, nic nie zmienia, bo uprzedzanie o konsekwencjach w ogóle jest bez znaczenia. Przewidywanie kary (konsekwencji) wynika ze stosowania kary, a nie z mówienia o niej. 🙂 Ponadto, rozmawianie z dzieckiem o konsekwencjach, kiedy jest (było) agresywne, jest często oznaką słabości i niechęci do skonfrontowania się z zachowaniem dziecka.
Pracując z agresją trzeba działać szybko, skonfrontować się z nią od razu i nie okazywać słabości.
Co jest celem pracy z dzieckiem agresywnym?
Zwycięstwo! Takie dziecko trzeba pokonać! Zdominować je!
Po co?
Aby się z nim zaprzyjaźnić!
Dzieci agresywne nie szanują słabszych od siebie. Mogą uszanować jedynie silniejszych od siebie. Nauczyciel (rodzic) musi okazać się silniejszy. Jeżeli nauczyciel okazuje się miły, serdeczny itp. – to dziecko agresywne odbiera to jako słabość. Jest dla mnie taki miły/taka miła, bo mnie się boi! Traktowanie dziecka agresywnego jak śmierdzące jajo, żeby broń boże go nie sprowokować, jest drogą donikąd. Dziecko kontroluje nauczyciela, o co przecież mu chodziło.
Najważniejsze w pracy z agresją jest takie zdominowanie dziecka, które nie będzie jego odrzuceniem. Pokazanie swojej siły i dominacji, nie powinno być związane z brakiem szacunku dla dziecka, z bakiem empatii, z brakiem serdeczności….
Serdeczność sama nie wystarczy, ale serdeczność powiązana z dominacją – działa!
Mi najbardziej odpowiada reagowanie na agresję pseudo-agresją. Zabawa pseudo-agresywna polecana jako antidotum na agresję przez Hannę Olechnowicz, zazwyczaj świetnie działa. W tym wypadku chodzi o to, aby w odpowiedzi na bicie odpowiedzieć w sposób żartobliwy walką na niby. W tej walce na niby, nauczyciel się wygłupia, żartuje, prowokuje ucznia do dalszej walki – tak długo aż dziecko się podda. Z osobami starszymi warto do tej walki „uzbroić się np. w poduszkę”, aby móc się obronić przed ciosami. Mnie osobiście takie „robienie sobie jaj” chroni także przed moimi własnymi złymi emocjami i agresją, jakiej nie chcę przecież dziecku okazać.
Ponad to, warto takiemu agresywnemu dziecku stawiać się w rożnych sytuacjach. W momencie kiedy nam jest wygodnie, kazać mu na przykład coś zrobić, co mu się nie spodoba. Pewnie początkowo sprowokuje to agresję, wówczas możemy zacząć z nim znowu na żarty walczyć, przekomarzać się i wygłupiać. I prowokowanie agresji przez postawienie wymagań i „wygłupianie się” w trakcie „walki” są oznaką naszej dominacji nad agresywnym dzieckiem.
Zabawa pseudoagresywna w jaką przekierowujemy agresje dziecka jest świetnym sposobem na nawiązywanie więzi. Tak zachowującego się nauczyciela (rodzica) po prostu nie można nie lubić.
Emocje zostają rozładowane, więź nawiązana.
Jeżeli nauczyciel na silne agresywne zachowanie ucznia reaguje na zimno, mało emocjonalnie, to oczywiście pokazuje swoją dominację, ale nie buduje więzi i może wręcz nakręcić agresję ucznia, który takie zachowanie nauczyciela odbierze jako agresję – tzw. bierna agresje. (Lubicie się wściekać przy kimś, kto bierze to na chłodno?)
Jeżeli nauczyciel reaguje na agresje ucznia emocjonalnie ale lękowo lub histerycznie, pokazuje swoją słabość („Ja, takie małe dziecko, wyprowadziłem z równowagi tego wielkiego nauczyciela!”) i tym samym wzmacnia agresję.
Silna reakcja emocjonalna nie musi być formą przestrachu, może być objawem siły. Silne emocje nie muszą być negatywne! W trakcie spotkania z uczniem agresywnym warto utrzymywać z nim cały czas (może nawet w nieco przesadny sposób kontakt wzrokowy). Jest to wyrazem siły nauczyciela, oraz gotowości do nawiązania kontaktu z uczniem agresywnym. Ostatecznie chodzi nam o to, aby się z takim dzieckiem spotkać a nie rozminąć.
Jak to się nam uda, to polecam moja ulubioną zasadę, której nauczyli mnie behawioryści: „Im gorszego masz łobuza, tym częściej go chwal (nagradzaj, zauważaj) gdy jest grzeczny!”.
Jak mamy złapany z dzieckiem kontakt, wówczas ta piękna zasada naprawdę dobrze działa.
Co myślicie?