Nierealne spojrzenie rodziców na możliwości swojego dziecka, to chyba najczęściej zgłaszany przez specjalistów problem jaki mają oni w relacji z rodzicami dzieci z niepełnosprawnością. Te nierealne spojrzenie sprowadza się do nierealnych oczekiwań jakie mają rodzice wobec nauczycieli i terapeutów. Oczekują od nich rzeczy niemożliwych do spełnienia. Rodzice oczekują, że ich niepełnosprawne dzieci będą uczyły się tego samego co dzieci sprawne, czyli oczekują od specjalistów cudu – chcą uzdrowienia swojego dziecka. Każdy specjalista, trochę dłużej pracujący z dziećmi z niepełnosprawnością intelektualną, zapewne niejednokrotnie spotkał się z sytuacją w której rodzice opowiadali o swoim dziecku niestworzone rzeczy – jakie to ono inteligentne, jak w domu świetnie robi to czy tamto. W uszach specjalisty, tego typu zapewnienia rodziców o możliwościach ich dzieci muszą wywoływać niepokój. Jak rozmawiać z tak nierealistycznie spostrzegającym rzeczywistości swojego dziecka rodzicem? Czy w ogóle można się dogadać? Czy tę nierealistyczne spojrzenie można urealnić?
Dam dwie rady. Jedna prostą. Jeżeli rodzic opowiada, ze jego dziecko w domu robi niestworzone rzeczy, których przy specjaliście nie wykonuje proponuję poprosić rodzica o nagranie tego co w domu robi dziecko. Dziś nie stanowi to żadnego problemu technicznego. „To co pani mówi, jest bardzo ważne, proszę mi to nagrać, ja tego tu nie widzę.”. Rodzic będzie wdzięczny, ze potraktowaliśmy go poważnie. Większość rodziców już nie wróci do tematu niesamowitych możliwości jakie ich dziecko przejawia w domu. Nie należy rodzica naciskać, aby taki film dostarczył. Niektórzy rodzice nagrają film, ale specjalista oglądając go z rodzicem, dość łatwo będzie potrafił wytłumaczyć rodzicowi sens zachowań dziecka, nagranych na filmie. Oczywiście, nie jest wykluczone, że dziecko robi cos w domu czego przy specjaliście nigdy nie wykonuje.
Druga rada jest podstawowa. Rodziców urealnia terapia niedyrektywna, której, moim zdaniem należy uczyć wszystkich rodziców dzieci niepełnosprawnych. Urealnia dlatego, że aby ja wykonać należy widzieć dziecko. Dyrektywność opiera się na tym, że to dorosły inicjuje kontakt a dziecko na tą inicjatywę reaguje. Niedyrektywność odwrotnie – to zachowanie dziecka powinno wywoływać reakcję terapeuty. Dziecko jest pierwsze – dorosły odpowiada jako drugi. Ta sekwencja jest świetnym ćwiczeniem patrzenia i reagowania na dziecko, takie jakim ono jest naprawdę.
Pracując dyrektywnie, można dziecka całkowicie nie widzieć będąc zapatrzonym w program lub procedurę jaką ma się do wykonania. Rodzice dominując dziecko nie widzą go. Im dziecko mniej mówi, tym rodzic więcej. Im ciszej mówi, tym rodzic głośniej. Jak dziecko nie mówi, to rodzic zaczyna mówić za dziecko – zadaje pytania i sam na nie odpowiada… Długo by pisać. W takiej relacji dziecko niknie, jest nie do zobaczenia.
Prawidłowe uczenie rodziców powinno polegać na wyjaśnieniu sensu proponowanych zajęć tzn. na pokazaniu celu (przedstawionego operacyjnie) jaki powinno osiągnąć dziecko realizując z rodzicem zajęcia niedyrektywne, podaniu instrukcji (informacja jak pracuje terapeuta – co robi, a czego robić nie powinien), zamodelowaniu rodzicowi tych zajęć i wykonaniu tego ćwiczenia przez rodzica na oczach specjalisty.
Moim zdaniem nauczyciele słabo znają i rozumieją metodykę niedyrektywną. Nawet jak twierdzą, że robią coś niedyrektywne to w rzeczywistości nadal dominują dziecko. Tak po prostu mają we wzorcu. Taki dominujący z natury nauczyciel nie będzie potrafił urealnić spojrzenia rodzica na swoje niepełnosprawne dziecko.
Rodzic, który urealni swoje spojrzenie na dziecko, urealni też swoje oczekiwania w stosunku do nauczyciela tego dziecka.
Jestem ciekawy, jakie pomysły maja inni specjaliści. Zapraszam do dyskusji, także do zadawania pytań.
Zobacz takżę, Metody pracy z osobami niepełnosprawnymi