Wczoraj dostałem na YouTubie taką wiadomość:
„Jakiś czas temu była w naszej szkole znana pani mgr. pedagog specjalny. Podczas szkolenia powiedziała że osoby które nie wierzą w AAC osób upośledzonych głęboko są do zwolnienia. Na to wszystko wtrąciła się dyrektorka, i zaczęła bronić kadry. Ogólnie to nauczycielom na kursie było przykro.”
Ja też nadawałbym się do zwolnienia i pewnie profesor Andreas D. Fröhlich – twórca stymulacji bazalnej opisującej terapię osób z głęboką wieloraką niepełnosprawnością – również. Jestem przekonany, że osoby z głęboką niepełnosprawnością, mogą znacząco poprawić możliwości komunikowania swoich potrzeb, ale nie będzie to komunikacja alternatywna zastępująca mowę. Dzieci rozwijające się w normalnym tempie zaczynają się komunikować celowo ok 8 miesiąca życia. Jeżeli dziecko z głębokim upośledzeniem znajduje się rozwojowo poniżej 8 miesiąca, nie będzie wstanie posługiwać się protezą mowy, bo mowa jest jeszcze jemu niedostępna. To tak na szybko i nie do końca precyzyjnie. Dodam jeszcze, że podstawowa forma pracy z osobami z głęboka niepełnosprawnością jaką jest terapia bazalna jest w swojej istocie metodą służącą rozwijaniu możliwości komunikacyjnych dzieci, choć z AAC nic wspólnego nie ma.
Nie o tym jednak chciałem napisać. Kompletnie nie wiem kim jest owa pedagog specjalna, jednak jej postawa, jak myślę, jest w naszym środowisku dość częsta. W imię własnych słusznych przekonań potrafimy poniżać i wdeptywać w ziemię siebie nawzajem. Im więcej mam lat tym bardziej rozumiem, że mało istotne są moje prawdy, poglądy i przekonania w które wierzę. Dużo ważniejsze jest to, jak traktuję innych specjalistów. W pedagogice nie o to chodzi w pierwszym rzędzie, aby kogoś nauczyć tej czy innej metody, ale o to, aby go potraktować z olbrzymim szacunkiem. Po prostu trzeba postąpić z nim tak tak, jak chcemy aby postępował on z uczniami! Nasze prawdy przekazywane bez szacunku dla tych którym je przekazujemy, są nic niewarte. Nie jest ważne jak ładnie mówimy o pedagogice, ale jak ją stosujemy w praktyce. Zruganie i dezaprobata nikogo nie nauczą bycia dobrym nauczycielem. Jestem trenerem metody VIT. To metoda superwizyjna w której pracuje się wyłącznie na pokazywaniu nauczycielom lub rodzicom ich pozytywnych stron. To bardzo ważne, jeżeli chcemy kogoś czegokolwiek nauczyć. Jeżeli chcemy, aby nauczyciele lepiej pracowali, nie możemy ich rugać. To pompuje nasze ego, ale nikogo niczego nie nauczy, chyba, że rugania uczniów.
Kiedyś gdzieś napisałem, że boję się superwizji w Polsce, bo mam wrażenie, że na superwizorów będą pchać się ludzie, którzy dobrze wiedzą jak inni powinni pracować.
Wzorem superwizora jest dla mnie Gill Brearley (po polsku można przeczytać jej książkę pt. Psychoterapia dzieci niepełnosprawnych ruchowo). To kobieta o wielkiej wiedzy merytorycznej i bardzo wyraźnych poglądach na metodykę pracy z osobami z niepełnosprawnościami. Zawsze stawiam sobie ją przed oczy gdy szukam wzoru delikatności, szacunku, taktu i nie wywyższania się w kontakcie z superwizowanymi lub edukowanymi przez nią nauczycielami. Chodzi o to, aby nauczyciele, których uczymy mieli poczucie bycia obdarowanym a nie kopniętym w tyłek.