Wystąpienie na konferencji „Otwarta droga – kierunki edukacji osób z niepełnosprawnością” Lublin 2 grudnia 2016 r.
Pierwszy raz z pojęciem „inkluzji” spotkałem się 2 grudnia 2015 r. na I Międzynarodowym Seminarium Naukowym „Osoba z niepełnosprawnością intelektualną w systemie edukacji”, zorganizowanym przez Zakład Pedagogiki Specjalnej UAM. Wysłuchałem na ten temat między innymi wykładów Prof. Dr Wolfgang’a Lamers’a (Uniwersytet im. Humbolta w Berlinie) i Prof. Dr Peter,a Zentel’a (Uniwersytet Pedagogiczny w Heidelbergu).
Pojęcie „inkluzji” pojawiło się w pedagogice specjalnej wraz z dokumentem UNESCO „Deklaracja z Salomanki oraz wytyczne dla działań w zakresie specjalnych potrzeb edukacyjnych” (1994), gdzie wprost stwierdzono, że „dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych muszą mieć dostęp do zwykłych szkół” (za: red. A. Fröhlich „Edukacja bazalna. Nauczanie i terapia dzieci z głęboką niepełnosprawnością intelektualną” (GWP 2015 s. 43) oraz konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, ratyfikowana przez Polske w 2013 r. gdzie w p. 24 zawarta jest krytyka segregacyjnegio systemu kształcenia dzieci.
Idea inkluzji odnosi się do wspólnego kształcenia absolutnie wszystkich uczniów, bez względu na ich możliwości poznawcze, emocjonalne czy fizyczne. Dyskusje o tak rozumianej inkluzji, oraz próby wprowadzania jej w życie, mają miejsce od jakiegoś czasu w Niemczech.
Wolfgang Lamers i Norbert Hajnen w swojej koncepcji edukacji z ForMatem próbują pokazać jak typowe treści kształcenia można przekazywać uczniom jednocześnie na rożnych poziomach (bazalno-percepcyjnym, konkretno-przedmiotowym, obrazowym i abstrakcyjno-pojęciowym) poprzez elementaryzację tych treści. Elementaryzacja to proces wydobywania z treści nauczania jej istoty, esencji, na rożnych poziomach przyswajania wiedzy. Koncepcja edukacji z ForMatem pokazuje dwa obszary kształcenia – formalny i materialny.
W terminologii niemieckiej kształcenie formalne związane jest z rozwijaniem różnorodnych indywidualnych możliwości ucznia. Formowaniem jego umiejętności w ścisłym związku z jego indywidualnymi zasobami, doświadczeniami i przeżyciami. To podejście jest zapewne bliskie wszystkim nauczycielom i terapeutom pracującymi z osobami z niepełnosprawnościami. Wychodzą oni w swojej pracy od poziomu kompetencji, potrzeb i możliwości swoich uczniów.
Edukacja materialna wychodzi od powszechnie aprobowanych treści kształcenia uznawanych za podstawowy wspólny kanon wiedzy włączający jednostki w kulturę i społeczeństwo.
Idea inkluzji w swoim zamyśle, nie tylko ma chronić dzieci z niepełnosprawnościami od zamykania ich w specjalnych ośrodkach, instytucjach i szkołach – przeznaczonych wyłącznie dla nich, w więc w swoistych gettach, ale także włączać te dzieci we wszystkie istotne doświadczenia społeczne. Punktem wyjścia do realizacji tego zamiaru jest zaproponowanie wszyskim uczniom dokładnie tych samych treści kształcenia.
Idea edukacji z ForMatem Lamersa i Hainena, stawia możliwości uczniów (For) i treści nauczania (Mat) jako elementy równorzędne i równoważne. Połączenie tych dwóch aspektów – formalnego i materialnego wymaga takiego prowadzenia zajęć lekcyjnych, aby wszyscy uczniowie mogli korzystać z przedstawianych im treści kształcenia, aby były dostępne także np. dla uczniów z głęboką wieloraką niepełnosprawnością.
Przykładowo: zajęcia z fizyki, na których uczniowie poznają prawa związane z elektrycznością na poziomie abstrakcyjno-pojęciowym dotyczyć będą definicji i wzorów niezbędnych do zrozumienia rożnych obwodów elektrycznych, na poziomie obrazowym – budowania prostych obwodów elektrycznych, na poziomie konkretno-przedmiotowym – włączania i wyłączania rożnych urządzeń elektrycznych, na poziomie bazalno-percepcyjnym – doświadczania wibracji urządzeń elektrycznych lub efektów optycznych wywołanych przez prąd elektryczny.
Jak sadzę, z dużo większą łatwością procesowi elementaryzacji poddaja się treści przedmiotów humanistycznych. Przykładowo, dzieła literackie pełne są dźwięków, smaków, żywiołów, przyrody – czyli tych elementów, które można doświadczać na każdym, nawet najniższym poziomie funkcjonowania poznawczego.
Twórcy edukacji z ForMatem przyznają, że jeszcze wielu treści nauczania nie udało im się poddać procesowi elementaryzacji, chociaż taka idea im przyświeca.
Moim jednak zdaniem, nie jest to największy problem w realizacji i wrażaniu idei inkluzji.
Tak samo, nie jest największym problemem konieczność bardzo pracochlonnego przygotowywania się do każdej lekcji przez nauczycieli – każda lekcja wymagać będzie wielu, wymagających przygotowania pomocy, czasem dość drogich.
Wyobrażam sobie nawet, że wszystkich nauczycieli, we wszystkich szkołach można byłoby nauczyć prowadzenia lekcji jednocześnie na kilku poziomach – oczywiście przy wsparciu nauczycieli wspomagających i pomocy. Lekcje nie będą wyglądać tak, jak obecnie. Każda szkoła, będzie szkołą „specjalną”. Nauczyciele będą potrafili dawać sobie radę ze wszystkimi problemami jakie wniosą do nich uczniowie z niepełnosprawnościami. Także takimi jak zabiegi pielęgnacyjne, ataki padaczek, różnorodne zachowania zakłócające tok lekcji. Mogę sobie wyobrazić tak przygotowane szkoły, w których wszystkie pomieszczenia i urządzenia, pomoce dydaktyczne itp. będą dostosowane dla uczniów ze wszystkimi niepełnosprawnościami. Łatwo wyobrażam sobie małe liczebnie klasy i dużą liczbę asystentów pomagających prowadzić zajęcia w takich inkluzywnych szkołach. Wyobrażam sobie szkoły zapewniające uczniom opiekę pielęgniarską – odsysanie śluzu z oskrzeli, podawanie leków itp. Wyobrażam sobie taką organizację wspólnych zajęć, w których będzie możliwość wyprowadzenia ucznia z niepełnosprawnością do osobnego pomieszczenia i zapewnienia mu tam opieki w razie jakiejś niedyspozycji – bez dezorganizacji lekcji pozostałym dzieciom. Te wszystkie problemy można rozwiązać przeznaczając na oświatę dużo więcej pieniędzy – inaczej kształcić nauczycieli, dostosować budynki, wyposażyć je, zatrudnić więcej specjalistów itd.
Każda szkoła może stać się specjalną, do której będą mogli uczęszczać także uczniowie w tzw. normie.
W tym kontekście ciekawym problemem wydaje mi się jakość kształcenia tzw. dzieci sprawnych. Wzrośnie, czy się obniży?
Drobnym problemem może być rozproszenie specjalistów zajmujących się problematyką rożnych niesprawności. Poprzez wspólną pracę i wymianę myśli, podnosili oni poziom pracy z uczniami z niepełnosprawnościami. Idea szkol inkluzyjnych bardzo rozproszy ten potencjał ludzki.
Ale, nie to wydaje mi się głównym problemem. Mój sprzeciw wobec tak rozumianej inkluzji nie wynika z dostrzegania wielu problemów jakie wiązałyby się z jej wprowadzeniem w życie.
Na wspomnianym na wstępie seminarium zadałem panu profesorowi Lamersowi pytanie, czy jest przekonany, że np. uczniowie z głęboką wieloraką niepełnosprawnością lepiej będą się czuli w szkołach wspólnych dla wszystkich dzieci, czy też w tych przeznaczonych tylko dla nich? W odpowiedzi usłyszałem, że nie może mnie o tym zapewnić. Tego nie wie.
W moim odczuciu idea inkluzji jest w swojej istocie pomysłem dość totalitarnym. W dość przedmiotowy sposób traktującą dzieci z niepełnosprawnościami. Zanim zaczniemy cokolwiek zmieniać w naszej oświacie, zastanówmy się, jakiej szkoły wolałyby dzieci z niepełnosprawnościami. Wielu z nich można o to zapytać.
Idea inkluzji zawiera w sobie, moim zdaniem, niebezpieczny brak akceptacji dla faktu odstępstwa od społecznie narzuconej normy, że wszyscy muszą skończyć normalną szkołę. Wyjątki nie będą tolerowane.
Moje osobiste myślenie o wspólnym, pełnym akceptacji życiu wszystkich ze sobą, nie jest związane z jakąkolwiek potrzebą uniformizacji innych ludzi. Nie chodzi nam przecież o to, aby wszystkie różnice zniwelować, rozpuścić i rozrzedzić. Nie chodzi o to, aby inność zatuszować, udając, że wszyscy musimy iść tą sama drogą – nawet jeśli ma być to droga szkolna.
Moim zdaniem, edukacja przyszłości pójdzie dokładnie w drugą stronę. Zamiast wspólnej szkoły dla wszystkich, każdy będzie przechodził swoją indywidualną szkołę, z innym programem, z innym sposobem nabywania wiedzy. Pomogą w tym nowe technologie, oraz nowe wyzwania stojące przed społeczeństwami. Obecna szkoła to wymysł XIX-wieczny służący masowemu przygotowaniu pracowników dla przemysłu i rekrutów do wojska. Taka szkoła, z jednolitym programem nauczania dla wszystkich, nie przetrwa próby czasu. Wtłaczanie w nią dzieci z niepełnosprawnościami wydaje mi się więc niepotrzebne.
Mam na koniec jeszcze jedna uwagę. Każdy człowiek ma prawo do swojej biografii i prawo do towarzystwa osób o bliskich mu doświadczeniach. Czy ktokolwiek zarzuca np. rodzicom dzieci z autyzmem, że szukają innych rodzin z podobnym problemem? Że ludzie chcą się spotykać z innymi im podobnymi? To bardzo ludzka potrzeba, której idea inkluzji stoi w poprzek. Wszystkie osoby z niepełnosprawnościami mają prawo spotykać się i mieć za koleżanki i kolegów, osoby im podobne. Chyba wszyscy się zgadzamy, że nie powinno się im tego doświadczenia zabierać.
Jacek Kielin