Dostrzegam w pedagogice dwa przeciwstawne podejścia do specjalistów. W jednym z tych podejść chodzi o nauczenie ich pewnych algorytmów postępowania. Jacyś tam mistrzowie i geniusze pedagogiki (odpowiednicy świętych w Kościele Katolickim), autorytety mające tzw. „nazwiska” opracowali zestawy gotowych metod, które adepci pedagogiki (lub innych zawodów związanych z terapią) muszą opanować na wystarczająco dobrym poziomie. Na stronach internetowych placówek specjalnych można znaleźć katalogi metod, które opanowali ich pracownicy. Takie podejście ma wiele zalet. Stosowanie schematów – tak należy karmić, tak stymulować, tak budować słownik dziecka, tak uczyć czystości, tak walczyć ze spastyką, tak a tak postępować w takich sytuacjach – uruchamia specjalistów do działania. Brak nabytych schematów działań utrzymywałby specjalistów w jakimś bezruchu lub chaosie. Działanie i myślenie schematyczne umożliwia łatwą kontrolę pracy specjalisty – widać od razu czy prawidłowo realizuje daną metodę, która składa się z punktu a,b i c.
Nauczyciele i terapeuci lubią schematy w tym sensie, że szukają jednoznacznych odpowiedzi na swoje proste pytania – co należy robić jak dziecko wali głową w ścianę? Oczekują ryb i nie lubią gdy daje im się wędkę.
Przeciwieństwem takiego sposobu myślenia jest nauczanie specjalistów poruszania się poza algorytmami. Od razu powiem, że jestem zwolennikiem takiego podejścia. Uważam, że w jakimś sensie, nie jest możliwe połączenie tych dwóch podejść do pedagogów i pedagogiki. To znaczy, że dylemat albo ryba, albo wędka jest realny i rzeczywisty. Jeżeli oczekuje się od nauczycieli pracy wg jakiś schematów, to będą pracować schematycznie – po prostu podporządkują się wymaganiom dyrekcji, superwizora, metodyka i będą pracować jak on sobie będzie życzył. Często nauczyciele pracują tak jak pracuje reszta nauczycieli (specjalistów) w danej placówce – może jakoś, może nijak, ale wg uwspólnionego modelu obowiązującego w danym miejscu. Wybicie nauczycieli z tego zawodowego błogostanu związane jest z zasianiem niepewności co do sensu tego co robią. Można to osiągnąć na przykład przez pokazanie innych pomysłów na pracę. Okazuje się, że inni specjaliści robią to inaczej. A jeszcze inni, jeszcze inaczej. Jedni mówią tak a inni odwrotnie. A jak naprawdę powinno się pracować? A kto ma to rozstrzygnąć? Jacy święci? Każdy specjalista powinien mieć szansę poszukania swojej własnej odpowiedzi. Konieczne jest do tego utrzymywanie siebie w stanie niepewności. Rozumienie nierozstrzygalnych dylematów jakie tkwią w wielu obszarach postępowania terapeutycznego. Konieczne jest przyglądanie się sobie, które, moim zdaniem jest warunkiem koniecznym, aby zacząć dostrzegać swoich uczniów. Wielcy specjaliści w naszej branży byli i są autorefleksyjni. Jak tego nauczyć specjalistów? Czy pozwolenie im na samodzielne myślenie i działanie nie spowoduje, że praca pedagogiczna (terapeutyczna) oprze się na pseudonaukowych iluzjach i będzie bardziej szamaństwem niż terapią opartą na wiedzy? Nie kończę rozmyślań, bo szukam wędki, a nie ryby. 🙂
Programować czy uwrażliwiać specjalistów? Jak to różnica?
14 września 2015