1 marca 2019
Zadzwoniła do mnie bardzo zatroskana i zdeterminowana mama dziecka z niepełnosprawnością uczęszczającego do szkoły specjalnej. „Tylko pan może mi pomóc!”. Jej dziecko jest żywe, gadatliwe, towarzyskie. Nauczyciele nie dają sobie z nim rady. Przeszkadza na lekcjach i nie chce się uczyć. Czy mógłbym przyjechać i jej pomóc?
Do mamy nie. Ta mama jest przekonana, że to ona jest odpowiedzialna za to, jak jej dziecko zachowuje się na zajęciach w szkole. Ktoś jej zasugerował, że to ona potrzebuje pomocy.
To oczywisty absurd, a jednak bardzo powszechny. Co niby ta mama ma zrobić? Czy ktoś wie?
Powiedziałem, że mogę się spotkać z nauczycielami i pomóc im prowadzić efektywne lekcje z takim dzieckiem. Zobaczymy czy zadzwonią do mnie nauczyciele.