Zdarza się, że przygląda się rówieśnikom. (1 r. ż)
Uśmiecha się do rówieśników. (1 r. ż)
Zdarza się, że wyciąga rękę do drugiego dziecka.
Zdarza się, że wokalizuje do rówieśników próbując nawiązać kontakt.
Obserwując inne dzieci, bawi się osobno (zabawa równoległa).
W kontakcie z rówieśnikami interesuje się głównie przedmiotami znajdującymi się w ich rękach (tzw. kontakt przedmiotowy). (2 r. ż)
Potrafi się zezłościć, gdy rówieśnik się oddali. (2 r. ż)
Broni swojej własności. (2 r. ż).
Bawi się z rówieśnikami w odgrywanie ról (3 r. ż)
Zdarza się, że rówieśnik zostanie obrany za przedmiot zabawy (jest wożony, kładziony do snu itp.)
Dzieli się zabawkami z innymi dziećmi. (4 r. ż)
Woli bawić się z rówieśnikami niż z dorosłym (4 r. ż)
Interakcje między rówieśnicze mogą być dla specjalistów wzorem prawidłowych relacji komunikacyjnych. W komunikacji pomiędzy dziećmi nie występuję zjawisko dominacji w relacji, które jest niestety standardem w relacji dorosły-dziecko (lub dorosły –osoba niepełnosprawna). Dorośli mogą sobie na taką dominacje bezkarnie pozwalać, gdyż dzieci i osoby niepełnosprawne są od nich niemal całkowicie zależne. Osoby niepełnosprawne utrzymują kontakt z dorosłym także wówczas gdy temat „rozmowy” całkowicie je nie interesuje i jest narzucony przez dorosłego (podjęty z jego inicjatywy). Dzieci sprawne w takich sytuacjach mogą po prostu wstać i zająć się czymś ciekawszym niż rozmowa na temat całkowicie je nieinteresujący. Dzieci sprawne mogą same sobie wybierać interesujących dla siebie rozmówców, gdyż dostępne jest im dużo większe grono osób chcących z nimi porozmawiać. Dzieci z niepełnosprawnością, mające problemy w komunikowaniu się, skazane są na te osoby, które rozmawiają z nimi często z obowiązku – rodzicielskiego bądź zawodowego. Nie jest to duże grono osób. Na dodatek są to osoby, które mają dużą tendencję do prób usprawniania, korygowania, ćwiczenia i „terapeutyzowania” dziecka. Dorośli mają swoje wyobrażenia i oczekiwania co do tego co i jak ma komunikować niepełnosprawne dziecko. Osoby niepełnosprawne ze złożoną niepełnosprawnością nie mają zazwyczaj żadnej możliwości ucieczki z tzw. „pola psychologicznego”, które wyznaczyli im opiekujący się nimi dorośli. Osoby niepełnosprawne skazane są na uległość. Mogą mieć taki kontakt lub żaden. Często innego nie znają. W ich najbardziej żywotnym interesie jest utrzymywanie relacji nawet takich w których nie są traktowani jako równi partnerzy interakcji. Można powiedzieć, że często relacja z osobami ze złożoną wieloraką niepełnosprawnością przypomina relację pana i jego niewolnika. Pan ćwiczy swojego niewolnika według swojego „widzi mi się”, a niewolnik mu ulega, gdyż nie ma szans na ucieczkę i inne życie. Dziecko zdrowe ma łatwiejszą szansę odwrócić na pięcie, zrobić minę i na dodatek trzasnąć drzwiami. Dziecko niepełnosprawne takiej możności nie ma.
Dorośli, o zgrozo, w elementach dominacji, bardzo często, błędnie dostrzegają elementy dobrej komunikacji. Bardzo ich cieszy, kiedy dziecko wykonuje ich polecenia: „Pokarz gdzie masz oko?”, „Jak robi konik?”, „Zrób „pa-pa” pani!” itp. Jeżeli dziecko reaguje na tego typu lub inne polecenia, to dorosły ma poczucie dobrego skomunikowania z dzieckiem. Prawidłowe reakcje na różnego rodzaju inicjatywy dorosłego są synonimami świetnego porozumienia się z dzieckiem. Terapeuci mają silną potrzebę, aby dziecko reagowało na komunikaty jakie wysyłają. Brak spodziewanej reakcji, w ich poczuciu oznacza porażkę.
Często komunikacji z osobami niepełnosprawnymi towarzyszy nienaturalny, przesłodzony, emocjonalny ton głosu, mający na celu skupienie uwagi dziecka na dorosłym. Taki ton akcentuje wyraźnie przewagę dorosłego i stawia w kacie osobę niepełnosprawną. Wszyscy chyba się zgadzamy, że do osób z niepełnosprawnością intelektualną należy mówić ( i je traktować) analogicznie jak ich sprawnych rówieśników.
Prawidłowe z punktu widzenia dorosłego reakcje dziecka – nagradzane są pochwałami. (Jak ładnie pokazałeś!). Dialogi związane z odpytywaniem dziecka lub ćwiczenie w kółko tych samych rozmów (setki razy zmuszanie dzieci przy posiłku do odpowiedzi na pytanie – czy chcesz teraz pić czy jeść kanapkę – nawet jeśli po dziecku nie widać, że chce o tym rozmawiać) zastępują dialog, który powinien opierać się na komunikatach wysyłanych przez dziecko (z jego inicjatywy). Zmuszanie dzieci do rozmów za pomocą np. piktogramów (lub innego tzw. kodu komunikacyjnego) na tematy w ogóle ich w danej chwili nieintersujące, oraz ignorowanie w tej komunikacji treści komunikowanych inaczej niż chce terapeuta, jest niestety częstą praktyką.
Zupełnie inaczej wygląda to w rozmowach jakie prowadzą ze sobą równi sobie ludzie. W normalnych rozmowach wszyscy reagujemy na wszelkie zachowania naszych interlokutorów, a nie tylko na ich zachowania werbalne (także na ich emocja mimikę, odruchowe gesty). Reagowanie tylko na zachowania komunikacyjne, które dorosły uznaje za prawidłowe i rozmawianie na tematy interesujące dorosłego, odpytywanie i wzmacnianie pochwałami „prawidłowych zachowań komunikacyjnych” to niestety częsta i niedobra praktyka.
Tego typu dominacji pozbawiona jest komunikacja miedzyrówieśnicza!
Ponieważ, poszczególne elementy komunikacji pojawiają się najpierw w interakcjach z dorosłymi, a dopiero w drugiej kolejności z rówieśnikami, więc jak się wydaje, najlepszym sposobem na pogłębianie tego typu relacji jest komunikowanie się dziećmi w sposób pozbawiony elementów dominacji. Dorosły w kontakcie z dzieckiem powinien pozostawać w cieniu. (zwolnić tempo, dać dziecku czas na jego inicjatywy, przyjmować te inicjatywy, ściszyć głos przynajmniej do normalnego, wyciszyć swoje emocje). Nie o to nam chodzi, aby dziecko reagowało na osobę dorosłą i jej inicjatywy zgodnie z jej oczekiwaniami, ale o to – abyśmy reagowali pierwsi na inicjatywy dziecka – ucząc je tym samym sygnalizowania swoich potrzeb w sposób dla siebie jak najbardziej wygodny i funkcjonalny. Nie o to chodzi aby dziecko ćwiczyć i „terapeutyzować”, ale reagować na komunikaty, jakie wysyła. Po prostu z nim rozmawiać w naturalnych sytuacjach i w sposób jaki mu odpowiada. Tak właśnie reagują na siebie rówieśnicy. Ich relacje pozbawione są całkowicie wyniosłości i chęci poprawienia funkcjonowania drugiej strony. Takie równe relacje z dorosłymi najlepiej przygotowują osoby niepełnosprawne do wkroczenia w świat rówieśników.
Podstawową formą terapii uczącej dzieci umiejętności społecznych są grupowe zajęcia prowadzone w sposób niedyrektywny (bez wydawania poleceń, bez odpytywania i bez oceniania np. pochwałami). Brak oceniania jest podstawową formą niwelowania tendencji rywalizacyjnych pomiędzy dziećmi. Rywalizacja jest największym wrogiem współpracy!
Terapeuta pracujący w ten sposób z dziećmi powinien pamiętać o podstawowych elementach tych zajęć, które ułatwiają kształtowanie się więzi międzyrówieśniczych na przykład:
– dzieleniu uwagi pomiędzy dzieci (modeluje to zwracanie uwagi na innych)
– modelowanie wspólnej zabawy poprzez bawienie się nauczycieli ze sobą (jeżeli zajęcia prowadzi więcej niż jeden terapeuta)
– podawaniu materiału do zajęć w taki sposób, który ułatwia łączenie grupy
– wymianie przedmiotów służących do zabawy pomiędzy uczestnikami zajęć,
Warto zwrócić również uwagę, na fakt, występowania różnego rodzaju trudności i przykrości na jakie narażone są dzieci w trakcie zajęć grupowych – dzieci się trącają, ktoś głośno może krzyknąć, inne dziecko może im zabrać zabawkę itp. Trzeba potrzeć na te sytuacje jak na najbardziej pozytywne doświadczenia dzieciństwa. Dzieci ucząc się radzić sobie może i czasem z uciążliwą obecnością innych dzieci nabywają nowych umiejętności w relacjach międzyrówieśniczych.