Na portalu: Pedagogika Specjalna – Portal dla Nauczycieli znalazłem cytat z Marii Grzegorzewskiej:
„Im kto jest lepszym człowiekiem, lepiej do pracy przygotowanym, im ma większą dla drugich życzliwość, głębszą o nich troskę i poczucie odpowiedzialności za swoją pracę, tym głębszy zostawi ślad w duszach dzieci.”
Cytat ten skłonił mnie refleksji, jak powinno wyglądać przygotowanie zawodowe przyszłych pedagogów specjalnych. Czy zamiast uczyć ich takich, czy innych metod pracy z dziećmi z niepełnosprawnościami, nauczyć ich bycia lepszymi ludźmi, życzliwymi, potrafiącymi okazywać troskę o dzieci i odpowiedzialność za swoją pracę?
Dramat polega na tym, że wiele osób może uznać, że takie podejście jest utopią, że tego studentów nauczyć się nie da. Oczywiście nie chodzi mi o to, aby studenci potrafili na egzaminie zacytować jaki ma być pedagog, ale, aby potrafili takimi być.
Zadanie jakie mają osoby przygotowujące do zawodu pedagoga jest w istocie takie samo jakie mają nauczyciele w swojej pracy z uczniami. Oczekujemy, że będą oni potrafili sprawić, aby uczniowie byli lepszymi ludźmi, życzliwymi, uczynnymi i odpowiedzialnymi.
Co stoi na przeszkodzie, oprócz niczym nie uzasadnionego przekonania, że musi być jak jest, aby studia przynosiły studentom doświadczenie osobistej zmiany, kluczowej w prawidłowym wykonywaniu zawodu pedagoga? Moim zdaniem nic. Wiedza pedagogiczna, którą wtłacza się studentom do głów, nie jest w czasie studiów praktycznie wykorzystywania wobec niech samych w procesie ich nauczania – albo ja nic o tym nie wiem. Znam za to mnóstwo przykładów niestosowania wiedzy z pedagogiki i psychologii wobec studentów pedagogiki. Najbardziej mnie bawią różne paradoksy np.: przyszły nauczyciel dostaje ostrą reprymendę za to, że udzielił niepełnosprawnemu dziecku reprymendy, bo przecież dezaprobata nie uczy dziecka prawidłowego zachowania!
Nie chodzi mi nawet o to, że warunki w jakich odbywają się studia pedagogiczne mogą nie sprzyjać nauczaniu studentów bycia lepszymi ludźmi. Chodzi mi o to, że nie słyszałem, aby uczący pedagogów tak spostrzegali proces nauczania – jako pokazywania im na nich samych, tego czego będzie się od nich wymagało jako od nauczycieli.
Może, to bardzo niesprawiedliwe co powiem, ale często słuszne zasady idą sobie, z praktyka sobie. Pedagogika wg mnie opiera się na relacji jednego człowieka z drugim człowiekiem. Inaczej każda zmiana, związana jest z doświadczeniem kontaktu z drugim człowiekiem. Nikt nie jest samotną wyspą. Ludzie zachowują się wobec siebie różnie w zależności od tego w jakim środowisku się obracają. Najważniejszą więc troską wszelkich uczelni i zakładów kształcących nauczycieli winna być naukowa refleksja nad tym jak prawidłowo kształtować relacje pomiędzy samymi członkami danego zakładu pedagogiki. Moim zdaniem taka wiedza i refleksja jest dostępna!
Na przykład fundamentem prawidłowej organizacji procesu nauczania studentów są dobre relacje pomiędzy kadrą naukową.
Te dobre relacje, to jest przecież wymóg, jaki mamy wobec nauczycieli w szkolnictwie specjalnym. Chcemy aby ze sobą współpracowali w zespołach, a nie ze sobą rywalizowali. Tam gdzie nauczyciele ze sobą rywalizują, tam nie ma dobrej pedagogiki specjalnej. Co by szkodziło, gdyby studenci zobaczyli dobry przykład takiej współpracy między kadrą naukową uczelni?
Zarysowałem bardzo pobieżnie problem, który wydaje mi się niezwykle ważny i nie dotyczy tylko uczelni pedagogicznych. Co myślicie?