Edukując czy wychowując dzieci, można posługiwać się dwoma rodzajami przekonań.
Przekonaniami zapożyczonymi i przekonaniami własnymi (osobistymi).
Między nimi, jak sądzę, istnieje ogromna różnica w efektach wychowawczych i edukacyjnych.
Po raz kolejny próbuje pokazać, że na pedagogikę nie powinno się patrzeć poprzez analizę tzw. metod. Niczego metodom nie ujmując, ważniejsze od nich jest jednak to, czy nauczyciel/ rodzic wykorzystuje w nich własne przekonania czy zapożyczone.
Przekonaniem zapożyczonym może być np. takie, że dzieci nie powinny przerywać dorosłym.
Można mieć takie przekonanie i je przezntować dziecku: „Nie przerywaj mi w rozmowie! Tyle razy cię uczyłam!”
To samo przekonanie osobiste, wyglądało by jednak tak: „Nie chcę abyś mi teraz przeszkadzał w rozmowie!” To drugie odnosi się do aktualnego doświadczenia nauczyciela czy wychowawcy, a nie do ogólnej reguły.
Czasem wychowawcy zachowują się jak młodzi księża mówiący kazanie. Przeczytali coś tam w książkach i wychodzą na ambonę pouczać innych jak żyć. To czego nauczają nie jest związane z ich życiowym doświadczeniem, jest tylko prezentowaniem zapożyczonych przekonań. To nie działa. Inaczej jest, kiedy kaznodzieja mówi o tym, co jest jego osobistym doświadczeniem. To ma szansę zadziałać.
Przekonania zapożyczone są sztywne, osobiste płynne. Raz przerywanie rozmowy może dorosłemu przeszkadzać, innym razem nie. Ważniejszym w wychowaniu jest bycie konsekwentnym wobec siebie niż wobec zapożyczonej normy. Dorosły nie musi reagować tak samo za każdym razem, kiedy dziecko mu przerywa. Niech reaguje zawsze zgodnie z tym co czuje. Niech będzie prawdziwy. Być może czasem pozwolenie dziecku na przerwanie rozmowy, będzie dla wszystkich ważnym doświadczeniem.
Podam jeszcze inny przykład. Wszystkich, którzy zetknęli się z pedagogika czy psychologią, w tej czy innej formie uczono zasad prawidłowego wzmacniania (np. chwalenia dzieci). (Używaj wzmocnienia najmniejszego, które działa, wzmacniaj nowo uczoną czynność najpierw każdorazowo, potem coraz rzadziej nieregularnie itd…)
Z mojego oglądu mało, kto w realnej pedagogice trzyma się tych zasad. Nauczyciele, kiedyś je zakuli, zdali egzaminy i już je zapomnieli. To są jednak bardzo mądre zasady. Dużo by pisać dlaczego. Są oczywiście tacy specjaliści, którzy świadomie je stosują.
I tu dochodzimy do rozróżnienia na przekonania zapożyczone i własne.
Nie wystarczy bowiem stosować reguły prawidłowego wzmacniania, aby przyniosły one rzeczywiście pozytywne wyniki (cokolwiek to znaczy). Dobry nauczyciel te reguły powinien mieć powiązane z własnym osobistym doświadczeniem. Powinien być do nich osobiście bo na przykład sam na sobie doświadczał tak prawidłowego jak i nieprawidłowego wzmacniania. Sam również prawidłowo i nieprawidłowo wzmacniał zachowania uczniów i dlatego rozumie co to znaczy prawidłowe lub nie wzmacnianie.
Bez używania osobistych przekonań w pedagogice, można położyć absolutnie każdą metodę.
Ważnym pytaniem jest jak uczyć przyszłych i aktualnych pedagogów przekonań własnych. Według mnie, ucząc ich pedagogiki w sposób osobisty.